Jan Kaczkowski – są takie tematy…
Jan Kaczkowski – myślę teraz o księdzu. Są tematy, które z prędkością światła stają się motywami przewodnimi wszystkich serwisów informacyjnych. Zazwyczaj są to informacje z kategorii złych, bardzo złych i tragicznych. Ostatnio pewien człowiek a właściwie jego brak stał się wyzwalaczem szumu wiadomości.
W zależności od tego, jakie jest zabarwienie obyczajowo-polityczne autora czy portalu, takie są podkreślone dokonania i słowa tego człowieka. Żył, jak pisał, bez wątpienia na pełnej petardzie, był najlepszą wersją siebie. Kto pisze o nim? A różnie, od antyklerykałów przez środowiska związane z kościołem czy medycyną.
Czuję, że wielką tajemnicą księdza Jana była akceptacja śmierci i ogromna Miłość. Miłość przez duże M – Ta duża litera to nie przypadek.
To ta miłość okraszona błyskotliwością i bezpośredniością przysparzała mu posłuch u fanów. To miłość ponad przekonaniami do każdego człowieka.
Ksiądz Jan Kaczkowski zostawił po sobie zmaterializowane wizje np. Dom Opieki Paliatywnej w Pucku, książki, V-log, blog, mnóstwo wywiadów i …ludzi….W cieniu każdego znanego człowieka są inni. Bardzo często tacy właśnie ludzie mają bezpośredni wpływ na kształtowanie przekonań, działania, wspieranie, rozwijanie i realizowanie wizji. Lekarze, którzy przeszli szkolenia organizowane przez księdza Jana w zakresie wydawałoby się oczywistym czyli komunikacji z chorymi (również terminalnie), będą dzielili się i inspirowali innych.
Czy jest coś jeszcze? Zdecydowanie tak! Filozofia? Czy można to tak nazwać?
Jak ze zdarzenia trudnego człowiek sukcesu potrafi uczynić swoją siłę? Jak nie dał się powalić od tego ciosu?
„Ten nowotwór w sensie ludzkim jest porażką systemu. Ale skoro on już powstał, to niech on będzie narzędziem do robienia czegoś dobrego.”
Sami kreujemy i nadajemy znaczenie temu, co nas spotyka. Nawet śmiertelnej chorobie sam chory może nadać sens.
„Mam taki apel. To, że jesteśmy przyzwoici, to tylko wychodzenie na zero. W dzisiejszych czasach to bardzo dużo, ale czy to wystarczy?”
Tutaj sam odpowiedz sobie na to pytanie. Obiecuje też to zrobić.
„Postanowiłem, że będę żył na pełnej petardzie”
Ksiądz Jan dowiaduje się, że mało czasu mu zostało. Zapłacze i przejdzie nad sytuacją do porządku dziennego. Mega-silny facet z mocnym kręgosłupem. Co postanawia? Żyć szybciej, aktywniej niż do tej pory i dokonuje wielu dzieł, które są większe od niego. Które dalej trwają, mimo że on już zrobił to, co mógł. Postanowił zmusić się do jeszcze większej aktywności i na maxa wykorzystać czas, który mu został dany. Na szczęście było tego czasu o wiele więcej niż początkowo mówiono.
„Nie rozliczajmy innych, rozliczajmy siebie.”
Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz krytykowałeś. Kogo? Hmm…małżonka, chłopaka czy dziewczynę, dziecko, pracownika, szefa, urzędnika, polityka, państwo, uchodźców..,a nawet Boga albo jego brak. No wiem wiem, może to nie ty ale na pewno słyszałeś jak ktoś to robił prawda? 😉 W idealnym świecie każdy rozliczałby sam siebie za efekty, za zaangażowanie, za błędy i porażki.

By MEDIA WNET – Ks Jan Kaczkowski, CC BY-SA 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=36543081
„Nie bójcie się bliskości, nie czekajcie, bo jest coraz później, kochajcie teraz.
Zamiast ciągle na coś czekać – zacznij żyć, właśnie dziś.”
Słyszałam kiedyś takie zdanie: Ludzie czekają cały tydzień na weekend, cały rok na lato i całe życie na szczęście. Moja mama mówiła to tak:”…na świętego gdy…gdy…którego nie ma nigdy…” A co musiałoby się stać, żeby postanowić – od teraz będę szczęśliwym człowiekiem? Kto albo co ma na to wpływ? Czy na pewno jest to coś lub ktoś poza Tobą?
Co Cię ogranicza, żeby podejść do drugiej strony po prostu z sercem? Z miłości do ludzi rozwijają się dobre inicjatywy a świat staje się lepszym miejscem. Banał? Być może? Ksiądz Jan Kaczkowski według tej zasady wydawał się żyć i zostawiło to realne efekty. Co Ty zrobisz, żeby świat był trochę lepszy? Co ja zrobię?
Jaki był ksiądz Jan Kaczkowski?
Nie wydaje się, że był nijaki. Nie był mdły, nie był lubiany przez wszystkich i nie wszyscy go chwalili. Wydawał się namawiać, żeby być białym albo czarnym, gorącym albo zimnym, być „jakimś” ale nie letnim. Był zdecydowanym człowiekiem czynu, który miał duszę podróżnika. Przemierzał wiele dróg.
Dziękuję za Twoją drogę księże Janie i takiemu Panu przez duże B za Ciebie.
M.